Od czego by tutaj…, czyli o destylarni i przygodach z Wilkami słów kilka

krzysztof kaczor miedziana destylarka

Historia destylarni, a także winiarni, importera win i palarni zaczęła się w roku 1990, kiedy to ja miałem 5 lat, a mój tato przerodził swój pomysł w biznes, zakładając hurtownię kawy „Zbyszko”.

Niektórzy z Was to pamiętają, ja słabo, ale w tamtych czasach kawa w Polsce nie była tak ogólnodostępna jak dzisiaj. Mało też kto słyszał coś na temat mini-palarni, kraftu, pieców, roasterów, profili palenia kawy… Cztery lata później hurtownia „Zbyszko” została przekształcona w palarnię kawy „Maxim Cafe” i ruszono z produkcją głównie ziarnistej kawy i jej sukcesywną sprzedażą. Wtedy też – co moim zdaniem warto nadmienić – próbowałem swoich sił na płaszczyźnie gastronomicznej. Doskonale pamiętam swoje mistrzowskie, niezrównane wręcz kanapki z miodem i masłem (dietetycy, nie mdlejcie, byłem wtedy młody i naiwny), które zanosiłem przemiłym paniom pakującym kawę „Solar” i „Luna”. Przepis zawdzięczam Kubusiowi Puchatkowi i jego „Książce kucharskiej”, z którą to zdobywałem pierwsze doświadczenia kulinarne. Cieszę się, że część tychże pań obdarzyła naszą firmę na tyle dużym zaufaniem, że pracuje z nami do dziś w naszej rodzinnej formie Maxim Ceramics.
Pisząc o sukcesywnej sprzedaży kawy w „Maxim Cafe” nie rzucałem słów na wiatr. Sprzedaż szła na tyle dobrze, że wkrótce tata kupił grunt o powierzchni 12 hektarów. Wziął spory kredyt, kupił wspomnianą ziemię i – jak na prawdziwego biznesmena przystało – zaczął poszukiwać pomysłu, cóż z tym gruntem można zrobić. Gdyby dzisiaj ktoś opowiedział mi tę historię, nie uwierzyłbym. Tato, cały czas trwający w poszukiwaniach rozwiązania problemu ze świeżo zakupionym gruntem udał się do Akademii Rolniczej w Poznaniu. Tam zasięgnął rady u jednego ze specjalistów, od którego dowiedział się, że czarna porzeczka ma największe szanse na stanie się „owocem przyszłości”. Ufając swojej intuicji tato podążył za tą ideą, wskutek czego powstała plantacja czarnej porzeczki. Właśnie dzięki owej plantacji firma Maxim Ceramics mogła rozpocząć działalność.

Okej, ale co mają do tego wilki? Już wam piszę.

W 2010 roku tato razem z panem Darkiem Wilkiem (to pierwszy wilk w tej opowieści) spotkał specjalistę od produkcji win, pana Zenona Krysia i poprosił go o pomoc przy produkcji win z posiadanych już przez nas owoców. My mieliśmy czarną porzeczkę, a pan Wilk rewelacyjne wiśnie. Tak powstało pierwsze 400 butelek wina porzeczkowo-wiśniowego spod szyldu Kaczor & Wilk (brzmi jak nazwa biura detektywistycznego). Połączenie tych dwóch smaków szybko zdobyło serca (a właściwie podniebienia) nasze oraz naszych najbliższych.

Pierwsze win naszych sukcesy (czyli tzw. punkt zwrotny)

W 2011, czyli już rok później wyprodukowaliśmy 4000 litrów wina, w tym wina z czarnej porzeczki, wiśni, aronii, oraz czarnego bzu. Wykorzystaliśmy fakt zamieszkania na wsi, przez co posiadania łatwego dostępu do surowców jak i znajomości wśród lokalnych rolników. Właśnie dzięki temu powstała eksperymentalny kupaż, który nazwaliśmy „Tre Aromi”. Rozdaliśmy go naszym znajomym w ramach prezentu, czy też „wersji próbnej” naszych możliwości. Efekty tego „złotego rozdania” bardzo nas zaskoczyły. Zaczęły pojawiać się pytania …
„- Daliśmy naszemu odbiorcy do spróbowania, a on na to, że chciałby wiedzieć, czy można kupić sto butelek, gdyż dysponuje trzema sklepami. Da się to załatwić?”

Wypowiedzi podobne do powyższej dały nam do zrozumienia, że nasz produkt jest czymś wyjątkowym, wartościowym, ale wciąż – niestety – niedostępnym w dystrybucji. Co się tyczy samej porzeczki – a więc jednej z głównej bohaterek naszej destylarni – stało się jasne, że można z niej uczynić dochodowy, a zarazem wartościowy produkt. Z tą obserwacja trafiliśmy w dobry czas, bo plantacja od około sześciu lat nie generowała zysków. Przed nami zaczęły kształtować się ciekawe perspektywy…

Wypadałoby jeszcze wspomnieć o… destylarni. No, tak. Wybaczcie.

W 2012 roku podjęliśmy decyzje o tym że budujemy winiarnię, która specjalizować się będzie w produkcji win owocowych najwyższej jakości. Unikając przy tym jednak winogron. Akurat w tym czasie została ukończona budowa nowej siedziby firmy MAXIM, dzięki czemu zwolnione zostało miejsce po poprzedniej siedzibie. Na lepszy zbieg okoliczności nie mogliśmy liczyć. Tata rozpoczął przygotowania, a dotyczyły one zarówno budynku jak i tworzenia odpowiedniej technologii produkcji win. Ja z kolei zacząłem poszukiwać ludzi, mogących udzielić mi rady i pomocy w podjęciu trudów produkcji. Moje ambicje sięgały wyżej niż kilka gąsiorów jak w 2011 r. W trakcie tych poszukiwań poznałem Piotra Stopczyńskiego, wtedy głównego technologa winiarstwa w Pałacu Mierzęcin. Poza bardzo cennymi wskazówkami i zagadnieniami nad którymi musiałem się pochylić, Piotr wręczył mi również ulotkę. Widniał na niej wizerunek pięknego miedzianego urządzenia, i numer telefonu do przedstawiciela niemieckiej firmy produkującej destylarki. Jak się wkrótce okazało, był on całkiem skory do dzielenia się doświadczeniem i wiedzą oraz że możemy mieć u siebie legalną destylarkę. Tempo przygotowań dzięki temu miało znacznie wzrosnąć. Jakiś czas później udaliśmy się razem z nim do producenta destylarek. Podróż na odległość około 1000 kilometrów, zakończyła się zawarciem znajomości z Ulrichem Kothe, założycielem firmy Kothe Distilling Technologies. Pierwszy raz w naszym życiu widzieliśmy również cały proces destylacji. Znajomość z Ulrichem oraz jego firmą umożliwiła nam podjęcie decyzji zakupu sprzętu oraz rozpoczęcia produkcji trunków mało znanych jak dotąd w Polsce, choć głęboko zakorzenionych w naszej tradycji.

destylarka miedziana kothe

Nie mów hop, póki…

Nieoczekiwanie, zakup destylarki okazał się problemem, którego ogromu nie byliśmy jeszcze świadomi. Jak się okazało, wstawienie tego urządzenia (które w świetle przepisów jest zwyczajnym palnikiem gazowym) do budynku o powierzchni 600m2 pociągnęło za sobą sporą robotę papierkową. Cała „batalia” z wymaganą dokumentacją zajęła nam około 2,5 roku od chwili samego ustawienia wspomnianej destylarki w odpowiednim pomieszczeniu. W takim razie wydawać by się mogło, że naszą destylarkę uruchomiliśmy w 2016…prawda? Otóż, faktyczne jej uruchomienie nastąpiło z datą 31 października 2018 roku. Skąd to późnienie?
W odpowiedzi na to pytanie, poniżej zamieszczam listę dokumentów, które wymagały „załatwienia”:
– wpis do ewidencji producentów (alkoholu etylowego, napojów spirytusowych, win gronowych oraz owocowych)
– koncesje na produkcję (odpowiednio na produkcję trzech wyżej wymienionych kategorii produktów)
– przypieczętowane akta weryfikacyjne
– zezwolenie na prowadzenie składu podatkowego
– zdobycie kilku zapieczętowanych ksiąg przez Urząd Celny
– dokumentacja sanepidu.

Pierwsze produkty destylowaliśmy wedle wskazówek udzielonych przez producenta urządzenia, produkcja wina z kolei prowadzona była pod okiem doświadczonego winiarza. Efekty nie zawsze okazywały się takie, jak chcieliśmy. Pierwsze partie musiały długo przeleżeć, zanim zdecydowałem się puścić je w obieg dystrybucyjny. Pierwsza sprzedaż nastąpił 12 grudnia 2018 roku i od tej daty liczymy początek naszej firmy.

Jak można się domyśleć, przez 3 miesiące wiele partii przeszło przez destylarkę zanim można było mówić o produkcie w tej postaci, którą możecie się dzisiaj cieszyć.

Skąd wziął się Marcin, a więc narodziny Drake Sellection i Działu Handlowego

Tato od dłuższego czasu jest fascynatem dobrych win. W celu pogłębienia swojej wiedzy w tym temacie niejednokrotnie pojawiał się w Poznaniu na degustacjach prowadzonych przez Marcina Czarneckiego. Okazało się, że Marcin zna się na winach jak mało kto. Jego opowieści i sposób prowadzeniu degustacji oraz umiejętność zaciekawienia słuchaczy przyczyniły się do tego, że tato zmienił zainteresowanie winami w swego rodzaju pasję. Marcin dołączył do nas we wrześniu 2018 roku i swoje doświadczenia przeniósł do Drake’a. Od tamtej chwili jesteśmy rozpoznawani również jako importer win gronowych, a za ich jakość i dobór odpowiada właśnie Marcin, oraz certyfikat WSET 3 (WSET to najbardziej prestiżowa na świecie szkoła dostarczająca wiedzy o winie) i członkostwo w Stowarzyszeniu Sommelierów Polskich. Na tym jednak nie koniec. Ponieważ główny nacisk kładziemy oczywiście na własną produkcję Marcin zajmuje się nade wszystko komercjalizacją naszych produktów, a więc dba o promocję, rozpoznawalność naszych marek, marketing i przede wszystkim sprzedaż. Jeśli do nas piszecie, dzwonicie lub spotykacie na targach lub degustacjach to najczęściej z nim macie właśnie do czynienia. Wspólnie decydujemy też o kierunku rozwoju firmy i produktach, które chcemy wprowadzić.

Pojawia się drugi „wilk”…

W połowie roku 2019 nawiązaliśmy znajomość z Michałem Płuciszem, założycielem i prezesem Wolf & Oak Distillery, który zjawił się w siedzibie z konkretną wizją współpracy. Dzięki pomysłowości Michała mogliśmy przejść do tzw. kooperacji, tj. wspólnej pracy nad brandingiem i produkcją. Owa współpraca trwała długo – razem z inicjatywą Michała wypuściliśmy trzy produkty pod wspólnymi markami, w międzyczasie produkując usługowo dla Wolf & Oak Distillery okowitę żytnią.

warsaw spirits competition 2019

To skąd ta kawa?

W 2015 tato zdecydował się sprzedać swoją starą maszynę do palenia kawy. Aby ustalić najkorzystniejszą cenę sprzedaży, przeszukał sporo „odmętów” Internetu. Znalazł w końcu zdjęcie posiadanej przez nas obecnie palarki. Zapytał mnie wtedy, czy byłbym skłonny „powrócić do korzeni”.
Nie ukrywam, z początku podchodziłem do tego pomysłu dość sceptycznie. Rozpocząłem poszukiwania całego potrzebnego wyposażenia i w ten sposób, trochę przypadkiem trafiłem na firmę w której dokonałem wyboru odpowiedniego ekspresu do kawy. Udałem się do niej i tam przekonałem się, że kawa wyraźnie pasuje do koncepcji win i destylatów. Jeden z sympatycznych pracowników sporządził mi 2 kawy. Co było dla mnie zaskoczeniem, to fakt, iż obie pochodziły z tej samej paczki kawy i jednego ekspresu a jednak różnica w smaku była drastyczna. Jedną filiżankę wyjął około 3 sekundy wcześniej z pod wylewki (!) niż drugą i dał mi obie do spróbowania. Wnet zadałem sobie pytanie o sens tego przed czym stanąłem: miałbym pić tę samą kawę z dwóch filiżanek? Dlaczego?
Okazało się, że byłem zupełnie nieświadomy faktu, że oto po raz pierwszy w życiu porównuję dwie kawy na wzór degustowania win, whisky, czy wódek. Dotychczas nie wiedziałem, że podobny proceder może mieć miejsce w przypadku kawy. Doznałem bardzo miłego wrażenia, które przekonało mnie do zainicjowania projektu Roastery.

Wpadłem nawet na pomysł hasła swojej działalności:
Coś do poranka (kawa).
Coś do obiadu (wino).
Coś na wieczór (okowita).
Uznałem, że pasuje ono w stu procentach. A wy co sądzicie?

palarnia kawy

Co dalej?

Teraz, gdy piszę te słowa, w ofercie mamy 10 smaków destylatów i okowit. Oferujemy również wina słodkie i półsłodkie z czarnej porzeczki oraz małą, ale bardzo ciekawą selekcję win importowanych. „Przerobiliśmy” już śliwki, gruszki, jabłka, czarną porzeczkę, truskawkę, czereśnię i aronię, a także wytłoki winogron, wino gronowe, piwo i cydr. W końcówce roku 2019 wzięliśmy udział w prestiżowym konkursie Warsaw Spirits Competition 2019, na który to wysłaliśmy osiem naszych okowit. Cała nasza „reprezentacja” otrzymała złote medale oraz wysokie noty od najbardziej wykwalifikowanych degustatorów w kraju oraz medale. Nasza destylarnia zdobyła też tytuł Debiutanta Roku. Wart odnotowania jest również fakt, że był to pierwszy raz, gdy zostaliśmy oficjalnie docenieni przez specjalistów z branży.

warsaw spirits competition gold medal
Jakiś czas później Marcin pojechał w towarzystwie kilku butelek naszej okowity na targi Prowein. Podczas wizyty na targach dowiedział się, że nasze okowity mogą śmiało konkurować z wyrobami niemieckimi, francuskimi, węgierskimi, serbskimi, czy czeskimi i pochodzącymi z innych krajów przodujących w produkcji alkoholi owocowych.
A dziś?
Obecnie mamy cOVIIdówkę, nowy produkt, uśmierzający tęsknotę kubków smakowych za mocniejszymi doznaniami alkoholowo-owocowymi. Oby czasy, którym cOVIIdówka zawdzięcza swoją nazwę, jak najszybciej się skończyły. Szykujemy się również, by ruszyć z produkcją wódek owocowych. Pisząc te słowa w dniu 20 lipca 2020 nie wiemy, co przyniosą nam najbliższe tygodnie. Mamy jednak nadzieję, że wkrótce będziecie mogli zacząć odwiedzać naszą firmę.

Przyjdź, przekonaj się na własne oczy!

Podczas wizyty u nas dołożymy wszelkich starań, byście mogli się przekonać czy dokonywany przez Was zakup okaże się Waszym nowym ulubionym smakiem, Waszym wymarzonym produktem. Nie ukryjemy przed Wami niczego, pokażemy wam tak dużo jak tylko będziemy mogli, urozmaicając Waszą wizytę opowieściami ze świata alkoholi. Pod tym względem jesteśmy jedynym takim miejscem w Polsce.

Teraz nadszedł czas na Wasz ruch.
Odwiedź nas!