Jak powstaje Okowita?

Odwiedzający naszą destylarnię goście mówią, że mamy najpiękniejszy sprzęt do destylacji jaki kiedykolwiek widzieli.

Wyprodukowana na zamówienie według naszych indywidualnych potrzeb aparatura niemieckiej firmy Kothe Distiltechnik określana jest przez znawców jako „Mercedes wśród destylarek”. Świadczy o tym nie tylko przepiękna, lśniąca miedzią konstrukcja, ale również bardzo precyzyjna aparatura wewnątrz urządzenia pozwalająca otrzymywać olśniewające efekty.

Potwierdzają to zdobywane przez nas nagrody i wyróżnienia, a nade wszystko pochlebne opinie niemalże każdego, kto ma okazję spróbować naszej „wody życia” w postaci okowity lub destylatu OVII.

W procesie produkcji najważniejszy jest dobry nastaw. To właśnie świeże owoce fermentujące z towarzyszeniem drożdży przez kilka do kilkunastu dni odpowiadają za jakość. Kupujemy je wyłącznie od zaprzyjaźnionych gospodarzy z okolic Kościana, Grodziska i Czempinia. Nasze surowce pochodzą w Wielkopolski. Tu też odbywa się cały proces produkcyjny.

Stąd dzięki staraniom, udało nam się uzyskać certyfikat Kulinarnego Dziedzictwa.

Gdy fermentacja ustaje, a cały cukier z owoców zostanie przetworzony na alkohol przystępujemy do destylacji. Ogromną rolę odgrywa tu temperatura, którą możemy kontrolować praktycznie na każdej pojedynczej rurce urządzenia. Ważną rolę odgrywa też jeden z pierwiastków chemicznych jakim jest miedź. Dlaczego zdecydowaliśmy się na urządzenie z tego właśnie metalu, a nie bardziej ekonomiczne, stalowe? Miedź posiada naturalne walory absorbcji związków m.in. siarki.

To dzięki niej nasze destylaty są łagodne i w nosie i w ustach.

Kolejny ważny czynnik to czas. My destylujemy powoli, bo chociaż proces może trwać niecałą godzinę, my potrzebujemy kilku, bo tutaj jak w każdym rzemiośle na poły artystycznym jakość wymaga czasu. I w końcu doświadczenie. Tym prywatnym nie można się chwalić, natomiast profesjonalnie destylujemy już półtora roku, a szkolenie z obsługi prowadził osobiście dyrektor firmy Kothe.

Krzysztof Kaczor:

„To był bardzo ciekawy dzień. On łamaną angielszczyzną i niemieckim, ja łamaną angielszczyzną i polskim, w dodatku specjalistyczne słownictwo i tak przez cały dzień przeprowadziliśmy 2 destylacje. Podejrzewam że to był najbardziej wartościowy dzień w mojej historii bimbrownika. Człowiek kocha owocowe destylaty, sam ma podobne urządzenie w domu, i często go używa więc było o czym rozmawiać, wiele się dowiedziałem, co już następnego dnia przełożyło się na jakość trunku. A ja po raz kolejny przekonałem się o słuszności wyboru i producenta urządzenia, oraz jego konstrukcji. I jak w przypadku kawy tak i tu dbam o to aby podczas destylacji zachować dla Was wszystkie OWOCNE EFEKTY jakie pracowite drożdże wytworzyły.”